nie mam chęci do pisania czegokolwiek. ciągle zmieniająca się pogoda niszczy niczym armagedon mój meteopatyczny organizm. nadal uciekam w samotność. lubię stawiać sobie głupie pytania na temat świata lub tego miasta. po godzinie 20tej zamykam się w sobie i żyję marzeniami - cóż, każdy ma niezbywalne prawo do zmarnowania sobie życia. mój refleksyjny nastrój mnie rozbraja, teraz powinienem zamknąć się w worku na ziemniaki i zrzucić z nadmorskiego klifu. to byłby całkiem zabawny koniec mojego życia, na miarę mnie. pomyślę o tym. wiktoria flaumenhaft jest wolna
wróciłem niedawno z norwegii, jestem niezadowolony. liczyłem na lody z lodu, niagary, morza oceany kwiatki tutki srutki etc. wybieram się za dwa tygodnie na maltę. mam nadzieję, że w końcu poczuję wakacje. teraz jest mi źle. jestem klejący, mokro mi w kroczua gdzieś w okolicach mojego nosa zaczyna się pojawiać bliżej niezidentyfikowany obiekt. mój tydzień ma stały, niezmieniający się schemat: spanie jedzenie jedzenie basen wyjście przyjście jedzenie spanie. jestem z tego niezadowolony, chcę coś wnieść do mojego niczym z filmu 'dzień świstaka' życia. zamierzam zostać reżyserem. nie jakimś almadovarem, burtonem czy tarantinem.. oni są przeklamowani. będę rodkiewiczem! moje poczynania już niedługo na fotobiddenie.
nie lubię ludzi, jestem jak hitler. niemniej jednak mam inny program działania, chcę coś zmienić w świecie. nie zabijam ludzi, ewentualnie sprowadzam ich do najgorszego stanu, jestem chamski. jestem passe